poniedziałek, 9 grudnia 2013

Początek

O mnie- mam 27 lat, zostałam zdiagnozowana ponad 3 lata temu. Po postawieniu diagnozy skończyłam studia, byłam na balu absolwentów, znalazłam pracę (potem straciłam pracę), zrobiłam prawo jazdy, chodzę, tańczę, śpiewam, żyję w zasadzie normalnie, robię to, co lubię. Nie jest tak źle, jak się obawiałam.


Początek- na początku wcale nie chodziło o mnie, bo zachorowała moja siostra. Najpierw nie było wiadomo, co jej jest, nie widziała dobrze, więc okulista, potem problemy z chodzeniem, potem neurolog, rezonans, diagnoza. Rodzina załamana, siostra załamana, bo dopiero co zaczęła studia, jakoś trzeba było oswoić się z tą myślą, każdy się bał, bo boi się czegoś nieznanego. Stwardnienie rozsiane brzmi jak wyrok...
Nikt mi nie powiedział, co mi grozi, choć lekarze na pewno wiedzieli. Dopiero mój ówczesny chłopak, chcąc mnie chyba pocieszyć, powiedział mi, że te 30 czy 40 procent szans wcale nie oznacza, że ja też zachoruję. No więc dzięki niemu ja już wiedziałam, że siedzę na bombie zegarowej i nigdy nie będę mogła mieć pewności, czy jutro przypadkiem nie zachoruję.
Jak się siedzi na takiej bombie? Niezbyt wygodnie. Po co mi taka wiedza? SM to nie rak, nie ma badań profilaktycznych, nie da się temu zapobiec. Wczesna diagnoza nic nie pomoże.
Ja wiedziałam, moi rodzice nie wiedzieli, ale za kilka lat się mieli dowiedzieć...

1 komentarz:

  1. Moim zdaniem absolutnie każdy powinien wiedzieć, co to jest borelioza igm - jest to bardzo istotna informacja. Ogólnie fajnie by było, gdyby w naszym kraju ludzie mieli większą świadomość dotyczącą chorób - aktualnie są one zbyt bagatelizowane.

    OdpowiedzUsuń