sobota, 14 grudnia 2013

Diagnoza c.d.

Po punkcji miałam leżeć przynajmniej 12h, ale po kilku godzinach, kiedy już odłączono mi kroplówkę, wstałam do łazienki. Czułam się dobrze, nie kręciło mi się w głowie, nic mnie nie bolało. Po południu ktoś mnie odwiedził (zdaje mi się, że siostra, która stwierdziła, że u mnie w sali śmierdzi jak u hipopotama w zoo i zarządziła wietrzenie, a oprócz tego przyniosła mi laptopa i oglądałam sobie Gossip Girl) i tak zakończył się kolejny dzień w szpitalu. Inni pacjenci z oddziału (na początku jeszcze kilku ich tam widziałam) wychodzili do domów i zostałam ja sama na oddziale. Nie napisałam, że od przyjęcia do szpitala mój stan się jeszcze pogorszył i już wcale nie widziałam na to oko. Trochę się bałam, czy tak nie zostanie, ale tłumaczyłam sobie, że skoro to uszkodzenie poza gałką oczną, to pewnie minie, zapalenie przejdzie i wszystko wróci do normy.

 Następny dzień był podobny do poprzedniego, tego dnia odwiedziły mnie koleżanki. Były trochę głośno i aż przyszła do nas pielęgniarka, ale okazało się, że tylko chciała gazetę pożyczyć ;). Kolejny miły dzień, zwłaszcza, że dowiedziałam się, że następnego dnia dostanę wypis.
Badania płynu mózgowo- rdzeniowego wyszły pozytywne, czyli stwierdzono wzrost syntezy IgG, co potwierdza diagnozę rzut SM,a dokładniej rzecz ujmując CIS- czyli izolowany objaw z centralnego układu nerwowego. Czemu takie rozróżnienie? SM jest chorobą zazwyczaj przebiegającą falami, tzn jest pogorszenie, potem polepszenie, więc żeby spełnić kryteria, muszą być udokumentowane dwa rzuty. Po analizie wyników badania mojego CSF jakiś docent został poproszony o konsultację w sprawie badań MRI i stwierdził, że istotnie jest to proces demielinizacyjny. Jak już pisałam, od pierwszego dnia pobytu w szpitalu byłam w sumie pewna diagnozy, więc wyniki tylko potwierdziły oczywistą oczywistość. W sumie byłam w dobrej sytuacji, nie zazdroszczę ludziom, którzy z różnymi objawami się tułają po okulistach, jakichś innych internistach i zanim wreszcie ich podepną pod kroplówkę ze sterydem, mija miesiąc albo w końcu rzut sam minie...

Następnego dnia dostałam wypis i wróciłam do domu z lekką poprawą (zaczynałam już coś widzieć na to oko), z receptami na Metypred, potas, omeprazol i zalecenia wizyty w poradni prowadzącej program leczenia stwardnienia rozsianego, oraz zalecenie "ambulatoryjnej kontroli glikemii", bo po sterydach oczywiście glukoza mi się podniosła.
Po sterydach miałam też pryszcze, ale całe szczęście były to drobne grudki pod samą powierzchnią naskórka, nie jakieś wielkie, bolące głębokie gule. Pamiętam, że nawet wyskoczyły mi proszcze w miejscach, gdzie ich nigdy nie miałam, na plecach czy na biuście.
Następną przykrą niespodzianką były późne powikłania po punkcji, czyli bóle głowy, które pojawiły się dopiero, gdy wróciłam do domu i poszłam na spacer. Głowa bolała mnie przez kilka dni, kiedy tylko przybierałam pozycję wyprostowaną, więc 2 czy 3 dni spędziłam prawie wyłącznie leżąc lub półleżąc, wstawałam tylko na posiłki, bo wiadomo, jeść coś trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz