Dokładnie było tak: obudziłam się rano i dręczona dziwnym przeczuciem zajrzałam do kalendarza. A tam- 28. lipca 10.30, Szaserów O_o .Jest 9.30, a ja w piżamie... Pojechałam samochodem, więc jakoś zdążyłam. W szpitalu dostałam skierowanie do kliniki hematologii albo gastroenterologii na diagnostykę i poszłam błądzić po szpitalu w poszukiwaniu jednej, albo drugiej. Błądzić dosłownie, bo kurczę budowniczy tego szpitala chyba też projektował układ ulic na Ursynowie, a numerację bloków to już na pewno. Tu przejścia nie ma, tu przejście jest, z trzeciego na czwarte piętro najpierw trzeba zejść schodami w dół itd... Chirurgia nie to, urologia nie to, transfuzjologia- cieplej, oo jest, Klinika Hematologii i Chorób wewnętrznych. Pogadałam z lekarzem, spytał się mnie- a gdzie pani ma resztę badań? No tup tup tup tup piętro niżej na neurologię po całą historię choroby i z powrotem tup tup na górę...
Na początku zaskoczyła mnie wiadomość, że nie mogę już brać Betaferonu, bałam się, że w ogóle wylecę z programu, ale teraz się cieszę, bo nowy lek jest skuteczniejszy i jest W TABLETKACH!!
A co oprócz zmiany leczenia u mnie słychać?
Byłam w Szwecji, wybieram się do Grecji.
Robię zdjęcia koniom i psom.
W życiu osobistym miało być dobrze, ale wyszło jak zwykle, choć jak stwierdziła moja siostra- widać to, że ty jesteś kobietą a on mężczyzną, to za mało...
Byłam na dwóch weselach z tym mężczyzną, tańczyłam do białego rana, a potem się okazało, że tak dokazywałam z niedokrwistością, z hematokrytem 28% ;) Jak się chce, to można!