czwartek, 6 sierpnia 2015

Wszystko kręci się... dookoła SM

W poprzedniej notce pisałam o tym, jak trudno przyznać się do choroby. W zasadzie jest to niemożliwe, nie wyobrażam sobie, jak bym miała powiedzieć w pracy, że jestem chora. Pojawiłyby się pytania- czego w takim razie nie mogę robić, czy ta praca jest dla mnie odpowiednia? A raczej- czy taki pracownik jest odpowiedni?
Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się na łonie rodziny, gdzie oczywiście wszyscy wiedzą. Sytuacja jest zupełnie odwrotna, bo tak dla odmiany cały czas mi o tym przypominają (oczywiście wtedy, gdy jest to im na rękę, bo jeszcze nie przyjęli do wiadomości, że w upał naprawdę nie mam siły odkurzać). Choroba sprawiła, że rodzina uznała nas (konkretnie matka, nie wypominając jej nic) za osoby kompletnie niepełnosprawne, które będą od niej zależne do końca życia. Nie wiadomo jeszcze, czyjego życia, ale w każdym razie nie przegapi żadnej okazji, żeby nam to wypomnieć.
Moja siostra bardzo chce mieć dziecko, ale matka storpedowała ten pomysł, mówiąc, że przecież ona sobie nie poradzi, ona i jej chłopak pijak (tzn. matka już go zakwalifikowała jako pijaka, widzieliście "Plac Zbawiciela"? Tamta wredna baba mogłaby się od mojej mamy uczyć) nie dadzą rady dziecka utrzymać, babcia dziecka nie będzie niańczyć, bo nie chce, siostra płakała, że jej życie będzie bez sensu, - No i co ryczysz?
Na każdym rodzinnym spotkaniu wymowne spojrzenia, gdy sięgam po lampkę wina- a tobie wolno pić? Niestety mamy ciotkę też neurologa (dyplom lekarski '71 czy coś koło tego), która oprócz leczenia na początku mojej siostry zastrzykami z wit. B12 (oraz z czegoś jeszcze, siostra twierdzi, że na 99% był to Solcoseryl O_o) zakrzyknęła również, że pić nam nie wolno i nic innego nie wolno najprawdopodobniej. Najlepiej tylko modlić się i zdychać.
Nie ma szans, żeby kupić mieszkanie, nawet nie mówię o mieszkaniu dla mnie, bo ja bym sama mieszkania nie dała rady utrzymać, już teraz wydaję przez miesiąc całą pensję, ale dla siostry i jej chłopaka i potencjalnie dzieciątka. Nie można, bo pieniądze trzeba odkładać na naszą przyszłość, kiedy (już niedługo) nie damy rady na siebie pracować i z czegoś będziemy musiały żyć.
Może i taka przyszłość mnie czeka. Będę chora i sama. Nikt nie powie, że widział mnie w galerii Uffizi.